środa, 9 grudnia 2015

Janusz Szymański



                                    Początek



Żegnaj Mistrzu!
Uczyniłeś mnie tym fryzjerem, którym teraz jestem.
Dziękuję!
Przyszedłem do Ciebie z marzeniami, ambicją i nieuformowany! Nie zostałem wyśmiany ani sprowadzony do parteru.
Mistrzu, tyle chciałbym Ci teraz powiedzieć, zdać tak wiele pytań…
Czy jest Ci teraz dobrze?
Czas zatrzymał się dla mnie na chwilę, gdy ziemia uderzyła w wieko Twej trumny.
Mistrzu!
Dzieliłeś się swoją wiedzą. Doskonale wyczuwałeś uczniów. Wiedziałeś, jak każdego rozwinąć! Tworzyłeś gwiazdy fryzjerskie, nie patrząc na wszystko inne. Będąc Twym uczniem, człowiek otrzymywał najlepszy warsztat, a dzięki temu świetne propozycje pracy.  Idąc ulicą potrafię rozpoznać Twoje strzyżenia. Nie tylko ja.
Mistrzu!
Byłeś człowiekiem o ogromnym sercu, wyrozumiałym i troskliwym. Posiadałeś pasję i miłość. Fantastyczny dystans do siebie. Znałeś chyba wszystkie kawały o poznaniakach! Wybaczałeś nam więcej niż wiele. Nigdy Ci nie przeszkadzało, gdy siadaliśmy na ławeczkach. Uśmiechałeś się tylko… Pamiętacie?
Mistrzu!
Osierociłeś nie tylko jedyną córkę, ale również nas, Twoich uczniów i tych wszystkich, których nie zdążyłeś wziąć pod swoje skrzydła
Opuściłeś wierne Twojemu talentowi klientki.
Mistrzu!
Nie dałeś się namówić na autobiografię. Jednak zawsze odpowiadałeś na moje pytania. Zawsze opisywałeś zdjęcia. Pozwól, że teraz ja opowiem Twoją historię.



                              Jan Szymański w swoim salonie. Za plecami prezentowane są osiągnięcia syna

Janusz Szymański urodził się w Poznaniu, zaledwie dwa lata po zakończeniu wojny. Był drugim dzieckiem państwa Szymańskich.
Jego ojciec, pracował w cyrku jako charakteryzator i fryzjer. Jan Szymański był niezwykle pracowity i zdolny, posiadał niespotykane wyczucie ludzi, a zwłaszcza artystów, dzięki czemu mógł ich bezproblemowo przekonywać do zmiany ich wizerunków scenicznych.  Cyrk był firmą rodzinną, wielopokoleniową. Mistrz często mi opowiadał, jak widywał ojca przy pracy, pamiętał zapach cyrku i magię sceny.
Jego ojciec doskonale wiedział, że aby utrzymać rodzinę, trzeba mieć fach w ręku.  Otworzył w Poznaniu, na ulicy Górna Wilda, salon fryzjerski „Janusz”. Syn i córka byli wtedy małymi dziećmi, ale on już widział, jak pokierować ich losami. Janusz Szymański od dziecka uczył się grać na akordeonie. Podobno muzykalne dzieci mają większą wyobraźnię, a dzięki akordeonowi, zręczniejsze palce. To przydało się, gdy trzeba było misternie układać włosy klientek w piękne pierścionki. Jan zaraził swoje dzieci pracowitością i wytrwałością. Pracowali ciężko, salon odniósł sukces, pojawił się nowy członek rodziny, zaś cyrk zabrała komuna.  Kilka lat później, patrząc, jak Janusz świetnie radzi sobie z tkaniem peruk, tresek i z obsługą klientek, zapadła decyzja: zostanie fryzjerem! 
Czy ojciec Mistrza mógł się wtedy domyślać, jak wielką karierę zrobi jego syn? Ponieważ Jan Szymański zatrudniał tylko sprawdzonych i najzdolniejszych fachowców, Janusz został wysłany do Niemiec na naukę u jednego z najwybitniejszych fryzjerów, wybaczcie, ale  nazwiska nie pamiętam. Dopiero po ukończeniu szkolenia w Niemczech, uwieńczonego pokazem fryzjerskim, na którym fryzura wymyślona przez Janusza wzbudziła największe zainteresowanie, został przyjęty na praktyki do swojego ojca.

                                                                                    Nastoletni Janusz w Niemczech.

Jan Szymański zawsze interesował się nowinkami technicznymi. Sprowadzał do swojego salonu wszystkie najnowsze urządzenia fryzjerskie. Jako pierwszy odszedł od trwałej parowej. Jako pierwszy w Poznaniu użył płynów do trwałej ondulacji. Startował w konkursach i zwyciężał. Zaistniał jako persona w cechu fryzjerów. Środowisko go podziwiało i zabiegało o jego względy. Cała polska wiedziała, kim jest Jan Szymański! Ale Jan miał jedno niespełnione marzenie, chciał pracować u Antoine’a de Paris, u jego boku. Niestety jemu się to nie udało.
Nadszedł rok 1965. W środowisku wrzało! Antoine ma przylecieć do Polski!  Po raz pierwszy od ponad dwudziestu lat! Co zrobić!? Trzeba dać szanse dzieciom, Januszowi! Może Antoine zaproponuje mu pracę w Paryżu, jest przecież młody, zdolny!  Ucieknie od tego szarego i pospolitego komunizmu! Wykonanych zostało kilka telefonów i najpopularniejszy warszawski fryzjer, Bronisław Kurek, który pracował z Antonim przed wojną, zgodził się przedstawić Janusza Antoniemu. 



                                                                                        Pierwsze spotkanie z królem fryzjerów.

Cierplikowski i Szymański spotkali się po raz pierwszy w Hotelu Europejskim, z okazji otwarcia Teatru Narodowego. Antoine od razu przetestował młodego fryzjera, bo trzeba było sprawdzić, czy da sobie radę wszędzie, a nie tylko przy fotelu.  Zaprezentował mu kilka dam z Paryża, które miał uczesać na galowy wieczór.  Janusz bez żadnego wahania przystąpił do pracy. Damy były zachwycone nowym uczesaniem, dumnie prezentowały je wieczorem.  Janusz został poproszony o pójście wraz z nimi na tę galę. Jednak ostatecznie nie został zaproszony do Paryża
Antoine powiedział:
-  Jeśli chcesz u mnie pracować, musisz wygrać konkurs fryzjerski pod moim patronatem.
Były to czasy głębokiej komuny. Antoine obiecał opłacić dwumiesięczne stypendium zwycięzcy konkursu fryzjerskiego i laureatowi konkursu dla organistów. Jan Szymański zatrudnił najlepszych fryzjerów, by pracowali z Januszem.  Tak jest też do dziś, musi być nad fryzjerem odpowiedni mentor w trakcie przygotowań do konkursu.  Janusz bardzo chciał pracować za granicą, poznać nowe techniki, rozwijać się zawodowo. Cały swój wolny czas poświęcał na ćwiczenia. Od rana pracował w zakładzie, wieczorami pracował drużynowo i indywidualnie nad fryzurami.  Chwilami, dla odreagowania, nadal grywał na akordeonie.  Ciężka praca i wytrwałość owocowały. Wygrywał po kolei wszystkie polskie konkursy fryzjerskie, również te wymagające pracy drużynowej!
Nadszedł rok 1967 i konkurs o stypendium Antoine’a.



                                                                                   Trening pod okiem ojca. Trzecia w nocy

                                                                                              
Janusz, jako najmłodszy uczestnik, startował w konkurencji fryzjerstwa damskiego. Czuł na sobie spojrzenia wszystkich, był przecież synem TEGO Jana, nie mógł zawieść tych wszystkich ludzi, którzy w niego wierzyli. Tak wielu fryzjerów położyło na szali swoje kariery, ponieważ przelali na tego młodego chłopaka swoje marzenia. Na pewno czuł na sobie ogromną presję!
Miał na sobie białą marynarkę, co wyróżniało go z tłumu ubranych na czarno mężczyzn.  Nie był to styl narzucony przez ojca. Janusz miał w sobie wrodzone poczucie smaku i elegancji. Fryzura na konkursie w Chorzowie wykonana była żelazkiem Marcela, charakteryzowała się fakami[D1] i, wykończenie górne fryzury treską w fale.  Konkurs ów wygrał! Sam Antoine, gdy dotarły do niego fotografie fryzur, zażądał właśnie fryzury wykonanej przez Szymańskiego.
                                                                                              
                                                                                      Ta fryzura wygrywała wszystkie konkursy.

Dwunastego lutego 1967 roku Janusz wysiadł na dworcu w Paryżu, a tam czekał na niego Król Fryzjerów.   
Pojechał na dwa miesiące… Został na parę lat!
Paryż przywitał Szymańskiego na swój sposób. Przybył do miasta świateł, gdy zamykano teatry, młodzież wychodziła na ulice, a fryzjerstwo już opierało się głównie na tapirowaniu włosów. Zamieszkał na avenue Paul Doumer 1.  W dawnym pokoju organisty Jeana Guillou. Z okna widział wieżę Eiffla. Nie był jednak na wakacjach.  Pracował ciężko, ponownie stał się uczniem. Patrzył jak pracują najlepsi w salonie przy rue Cambon 5, po pracy biegał do szkoły kosmetycznej pod Szklanym Domem Antoine’a. Wieczorami, tkając peruki dla gwiazd teatralnych, szlifował język francuski. Nie narzekał. Prezentując pracę żelazkiem do ondulacji, udowodnił Antoniemu, że to właśnie ciężka praca a nie znajomości komunistyczne przywiodły go do niego. Antoine zaprezentował Janusza we francuskiej telewizji. Zaprosił go do swej pracowni. Pokazał, jak tworzył swe słynne peruczki! Alexandre de Paris wielokrotnie proponował mu pracę u siebie, ale Janusz odmawiał. Zostali przyjaciółmi. Jeszcze parę lat temu widziałem ich listy do siebie. Guillaume, Maria Carita, wszyscy chcieli mieć go u siebie, chcieli, by z nimi współpracował. On wiernie został przy swoim trzecim mistrzu, przy Królu Fryzjerów.
W Polsce Janowi Szymańskiemu zerwano podłogę w całym domu w poszukiwaniu syna! Nie wolno było być za granicą tak długo!  

                                                                   Podczas jednej z wielu sesji w domu przy avenue Paul Doumer 1

Janusz po przejściu wszystkich etapów szkolenia, od charakteryzacji po koloryzacje włosów, dostąpił największego zaszczytu. Podróżował po Polsce i Europie, załatwiając zlecenia swego mistrza. Ale szerzej o współpracy miedzy Antoine’em a Szymańskim opowiem innym razem.
Antoine wymyślił sobie, że wraca do Polski, do ukochanego Sieradza na stałe.
- Ty Janusz zajmiesz się moja historią. Zbierz wszystkie pamiątki i zabierzemy je do Polski.
To właśnie Janusz Szymański pomagał spakować cały dom przy Paul Doumer.  Tygodniami segregował zdjęcia, filmy, suweniry. Nauczył się, jak odrestaurować kolekcję peruk i kostiumów. Opuścił dom jako ostatni.  Musiał czuć się potwornie, gdy widział jak ciężarówki wyjeżdżały z Paryża. Antoine jechał za żelazną kurtynę, nie rozumiejąc zupełnie tamtej Polski. Janusz pojechał za swoim mistrzem. Niestety to on był tym, który musiał „gasić światło”.
Janusz jeszcze nie wiedział, że zmieni polskie rzemiosło. Jego powrót był wyznacznikiem rewolucji, która zmienił oblicze polskiego fryzjerstwa!
                                                          
                                                                               Fryzura stworzona w Paryżu. Podbiła Francuski i Polski Rynek



 [D1]Co to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz