Początek
Żegnaj Mistrzu!
Uczyniłeś mnie tym fryzjerem, którym teraz jestem.
Dziękuję!
Przyszedłem do Ciebie z marzeniami, ambicją i
nieuformowany! Nie zostałem wyśmiany ani sprowadzony do parteru.
Mistrzu, tyle chciałbym Ci teraz powiedzieć, zdać tak
wiele pytań…
Czy jest Ci teraz dobrze?
Czas zatrzymał się dla mnie na chwilę, gdy ziemia
uderzyła w wieko Twej trumny.
Mistrzu!
Dzieliłeś się swoją wiedzą. Doskonale wyczuwałeś
uczniów. Wiedziałeś, jak każdego rozwinąć! Tworzyłeś gwiazdy fryzjerskie, nie
patrząc na wszystko inne. Będąc Twym uczniem, człowiek otrzymywał najlepszy
warsztat, a dzięki temu świetne propozycje pracy. Idąc ulicą potrafię rozpoznać Twoje
strzyżenia. Nie tylko ja.
Mistrzu!
Byłeś człowiekiem o ogromnym sercu, wyrozumiałym i
troskliwym. Posiadałeś pasję i miłość. Fantastyczny dystans do siebie. Znałeś
chyba wszystkie kawały o poznaniakach! Wybaczałeś nam więcej niż wiele. Nigdy Ci
nie przeszkadzało, gdy siadaliśmy na ławeczkach. Uśmiechałeś się tylko…
Pamiętacie?
Mistrzu!
Osierociłeś nie tylko jedyną córkę, ale również nas, Twoich
uczniów i tych wszystkich, których nie zdążyłeś wziąć pod swoje skrzydła
Opuściłeś wierne Twojemu talentowi klientki.
Mistrzu!
Nie dałeś się namówić na autobiografię. Jednak zawsze
odpowiadałeś na moje pytania. Zawsze opisywałeś zdjęcia. Pozwól, że teraz ja
opowiem Twoją historię.
Jan Szymański w swoim salonie. Za plecami prezentowane są osiągnięcia syna
Janusz Szymański urodził się w Poznaniu, zaledwie dwa
lata po zakończeniu wojny. Był drugim dzieckiem państwa Szymańskich.
Jego
ojciec, pracował w cyrku jako charakteryzator i fryzjer. Jan Szymański był
niezwykle pracowity i zdolny, posiadał niespotykane wyczucie ludzi, a zwłaszcza
artystów, dzięki czemu mógł ich bezproblemowo przekonywać do zmiany ich wizerunków
scenicznych. Cyrk był firmą rodzinną,
wielopokoleniową. Mistrz często mi opowiadał, jak widywał ojca przy pracy,
pamiętał zapach cyrku i magię sceny.
Jego
ojciec doskonale wiedział, że aby utrzymać rodzinę, trzeba mieć fach w ręku. Otworzył w Poznaniu, na ulicy Górna Wilda, salon fryzjerski „Janusz”. Syn i córka
byli wtedy małymi dziećmi, ale on już widział, jak pokierować ich losami.
Janusz Szymański od dziecka uczył się grać na akordeonie. Podobno muzykalne
dzieci mają większą wyobraźnię, a dzięki akordeonowi, zręczniejsze palce. To
przydało się, gdy trzeba było misternie układać włosy klientek w piękne
pierścionki. Jan zaraził swoje dzieci pracowitością i wytrwałością. Pracowali
ciężko, salon odniósł sukces, pojawił się nowy członek rodziny, zaś cyrk
zabrała komuna. Kilka lat później,
patrząc, jak Janusz świetnie radzi sobie z tkaniem peruk, tresek i z obsługą klientek,
zapadła decyzja: zostanie fryzjerem!
Czy ojciec Mistrza mógł się wtedy domyślać,
jak wielką karierę zrobi jego syn? Ponieważ Jan Szymański zatrudniał tylko
sprawdzonych i najzdolniejszych fachowców, Janusz został wysłany do Niemiec na
naukę u jednego z najwybitniejszych fryzjerów, wybaczcie, ale nazwiska nie pamiętam. Dopiero po ukończeniu szkolenia
w Niemczech, uwieńczonego pokazem fryzjerskim, na którym fryzura wymyślona
przez Janusza wzbudziła największe zainteresowanie, został przyjęty na praktyki
do swojego ojca.
Nastoletni Janusz w Niemczech.
Jan
Szymański zawsze interesował się nowinkami technicznymi. Sprowadzał do swojego
salonu wszystkie najnowsze urządzenia fryzjerskie. Jako pierwszy odszedł od
trwałej parowej. Jako pierwszy w Poznaniu użył płynów do trwałej ondulacji.
Startował w konkursach i zwyciężał. Zaistniał jako persona w cechu fryzjerów. Środowisko
go podziwiało i zabiegało o jego względy. Cała polska wiedziała, kim jest Jan
Szymański! Ale Jan miał jedno niespełnione marzenie, chciał pracować u
Antoine’a de Paris, u jego boku. Niestety jemu się to nie udało.
Nadszedł
rok 1965. W środowisku wrzało! Antoine ma przylecieć do Polski! Po raz pierwszy od ponad dwudziestu lat! Co
zrobić!? Trzeba dać szanse dzieciom, Januszowi! Może Antoine zaproponuje mu
pracę w Paryżu, jest przecież młody, zdolny!
Ucieknie od tego szarego i pospolitego komunizmu! Wykonanych zostało
kilka telefonów i najpopularniejszy warszawski fryzjer, Bronisław Kurek, który
pracował z Antonim przed wojną, zgodził się przedstawić Janusza Antoniemu.
Pierwsze spotkanie z królem fryzjerów.
Cierplikowski
i Szymański spotkali się po raz pierwszy w Hotelu Europejskim, z okazji
otwarcia Teatru Narodowego. Antoine od razu przetestował młodego fryzjera, bo
trzeba było sprawdzić, czy da sobie radę wszędzie, a nie tylko przy
fotelu. Zaprezentował mu kilka dam z
Paryża, które miał uczesać na galowy wieczór.
Janusz bez żadnego wahania przystąpił do pracy. Damy były zachwycone
nowym uczesaniem, dumnie prezentowały je wieczorem. Janusz został poproszony o pójście wraz z
nimi na tę galę. Jednak ostatecznie nie został zaproszony do Paryża
Antoine
powiedział:
-
Jeśli chcesz u mnie pracować, musisz
wygrać konkurs fryzjerski pod moim patronatem.
Były
to czasy głębokiej komuny. Antoine obiecał opłacić dwumiesięczne stypendium
zwycięzcy konkursu fryzjerskiego i laureatowi konkursu dla organistów. Jan
Szymański zatrudnił najlepszych fryzjerów, by pracowali z Januszem. Tak jest też do dziś, musi być nad fryzjerem
odpowiedni mentor w trakcie przygotowań do konkursu. Janusz bardzo chciał pracować za granicą,
poznać nowe techniki, rozwijać się zawodowo. Cały swój wolny czas poświęcał na
ćwiczenia. Od rana pracował w zakładzie, wieczorami pracował drużynowo i
indywidualnie nad fryzurami. Chwilami,
dla odreagowania, nadal grywał na akordeonie.
Ciężka praca i wytrwałość owocowały. Wygrywał po kolei wszystkie polskie
konkursy fryzjerskie, również te wymagające pracy drużynowej!
Nadszedł
rok 1967 i konkurs o stypendium Antoine’a.
Trening pod okiem ojca. Trzecia w nocy
Janusz,
jako najmłodszy uczestnik, startował w konkurencji fryzjerstwa damskiego. Czuł
na sobie spojrzenia wszystkich, był przecież synem TEGO Jana, nie mógł zawieść
tych wszystkich ludzi, którzy w niego wierzyli. Tak wielu fryzjerów położyło na
szali swoje kariery, ponieważ przelali na tego młodego chłopaka swoje marzenia.
Na pewno czuł na sobie ogromną presję!
Miał
na sobie białą marynarkę, co wyróżniało go z tłumu ubranych na czarno
mężczyzn. Nie był to styl narzucony
przez ojca. Janusz miał w sobie wrodzone poczucie smaku i elegancji. Fryzura na konkursie w Chorzowie wykonana była żelazkiem
Marcela, charakteryzowała się fakami[D1] i, wykończenie górne fryzury treską w fale.
Konkurs ów wygrał! Sam Antoine, gdy
dotarły do niego fotografie fryzur, zażądał właśnie fryzury wykonanej przez
Szymańskiego.
Ta fryzura wygrywała wszystkie konkursy.
Dwunastego
lutego 1967 roku Janusz wysiadł na dworcu w Paryżu, a tam czekał na niego Król Fryzjerów.
Pojechał na dwa miesiące… Został na parę lat!
Paryż
przywitał Szymańskiego na swój sposób. Przybył do miasta świateł, gdy zamykano
teatry, młodzież wychodziła na ulice, a fryzjerstwo już opierało się głównie na
tapirowaniu włosów. Zamieszkał na avenue Paul
Doumer 1.
W dawnym pokoju organisty Jeana Guillou.
Z okna widział wieżę Eiffla. Nie był jednak na wakacjach. Pracował ciężko, ponownie stał się uczniem.
Patrzył jak pracują najlepsi w salonie przy rue Cambon 5, po pracy biegał do
szkoły kosmetycznej pod Szklanym Domem Antoine’a. Wieczorami, tkając peruki dla
gwiazd teatralnych, szlifował język francuski. Nie narzekał. Prezentując pracę
żelazkiem do ondulacji, udowodnił Antoniemu, że to właśnie ciężka praca a nie
znajomości komunistyczne przywiodły go do niego. Antoine zaprezentował Janusza
we francuskiej telewizji. Zaprosił go do swej pracowni. Pokazał, jak tworzył
swe słynne peruczki! Alexandre de Paris wielokrotnie proponował mu pracę u
siebie, ale Janusz odmawiał. Zostali przyjaciółmi. Jeszcze parę lat temu widziałem ich listy do
siebie. ,
Maria Carita, wszyscy chcieli mieć go u siebie, chcieli, by z nimi współpracował. On wiernie został przy swoim trzecim mistrzu,
przy Królu Fryzjerów.
W
Polsce Janowi Szymańskiemu zerwano podłogę w całym domu w poszukiwaniu syna!
Nie wolno było być za granicą tak długo!
Podczas jednej z wielu sesji w domu przy avenue Paul
Doumer 1
Janusz
po przejściu wszystkich etapów szkolenia, od charakteryzacji po koloryzacje
włosów, dostąpił największego zaszczytu. Podróżował po Polsce i Europie,
załatwiając zlecenia swego mistrza. Ale szerzej o współpracy miedzy Antoine’em a
Szymańskim opowiem innym razem.
Antoine
wymyślił sobie, że wraca do Polski, do ukochanego Sieradza na stałe.
-
Ty Janusz zajmiesz się moja historią. Zbierz wszystkie pamiątki i zabierzemy je
do Polski.
To
właśnie Janusz Szymański pomagał spakować cały dom przy Paul Doumer. Tygodniami segregował zdjęcia,
filmy, suweniry. Nauczył się, jak odrestaurować kolekcję peruk i kostiumów. Opuścił
dom jako ostatni. Musiał czuć się potwornie,
gdy widział jak ciężarówki wyjeżdżały z Paryża. Antoine jechał za żelazną
kurtynę, nie rozumiejąc zupełnie tamtej Polski. Janusz pojechał za swoim
mistrzem. Niestety to on był tym, który musiał „gasić światło”.
Janusz
jeszcze nie wiedział, że zmieni polskie rzemiosło. Jego powrót był
wyznacznikiem rewolucji, która zmienił oblicze polskiego fryzjerstwa!
Fryzura stworzona w Paryżu. Podbiła Francuski i Polski Rynek